wtorek, 2 grudnia 2014

Opowieść Bogdana cz.1

Ech wiosna...Piękny okres. Leciałem sobie po lesie. Chciałem się dziś spotkać z Max'em ale tego nie było. Ciekawe gdzie...Czekaj! Czy to nie on?! Czemu śpi w lesie...No nie należał do tych zabawowych więc co on tu robi? Podleciałem do śpiącego wilka.
-Max-zacząłem do dziobać po twarzy. Ten zaczął machać łapami. Prawie mnie trafił...prawie. Dopiero zauważyłem że ma na łapie...hmm jak to ludzie nazywają? Bandaż? No chyba tak. Przestał się ruszać. Podleciałem mu pod ucho.
-WSTAWAJ!!-krzyknąłem. Wilk nagle podskoczył. Ja się zacząłem śmiać.
-Hahaha...Bardzo śmieszne-powiedział zdenerwowany. Powoli wstał. Widziałem że jest coś nie tak z tą łapą.
-Em...A co u ciebie? Wiesz ile mam ci do powiedzenia-uśmiechnąłem się. Wilk wstał i zaczął gdzieś iść. Leciałem za nim.
-U mnie?-widziałem że zrobił się smutny-u mnie normalnie...To opowiadaj jak tam?
-A nawet dobrze-powiedziałem i usiadłem mu na głowie-poznałem taką jedną samicę. Bawiliśmy...
-To super-przerwał mi obojętnie.
-Ale nie dałeś mi dokończyć...Skąd masz ten bandaż?-spytałem zaciekawiony.
-Co?-spytał. Chyba sam nie wiedział co ma na łapię.
-To białe na łapię...
-Em...od człowieka-powiedział-zostałem postrzelony...
-No mów-powiedziałem bardziej zaciekawiony.
-Nie mam ochoty...
-Ech...
Przez dalszą drogę Max się nie odezwał. Chyba był bardzo smutny. Po godzinie chodzenia doszliśmy na jakąś polanę gdzie Max chciał odpocząć. Usiadł na polanie. Ja latałem sobie w kółko. Nagle zauważyłem jakiegoś...konia? Hmm tutaj koń? Chyba przed czymś uciekał...a może ona nie wiem...ale mało biegła w kierunku Max'a...a on jest w trawie...dla biegnącej osobie jest niezauważalny. Szybko leciałem w kierunku Max'a żeby go uratować przed potrąceniem...niestety nie zdążyłem. Max był poobijany...a ten koń upadł. Udało jej się wstać. Max dalej leżał. Chyba był nieprzytomny. Koń podszedł do wilka.
-Przepraszam!-krzyknęła-przepraszam, przepraszam, przepraszam...Ale ty żyjesz nie?-zaczęła go wąchać-Ty żyjesz co nie?  O nie zabiłam go?! Spokojnie, on pewnie tylko zemdlał spokojnie.
Podleciałem do Max'a. Słyszałem jak oddycha. Czyli żyje ale śpi...Zemdlał.
-Spokojnie-powiedziałem podlatując i siadając na konia-żyje...
-Kto to?!-krzyknęła. Chyba mnie nie zauważyła.
-Tylko ja-powiedziałem i podleciałem przed jej twarzą-jestem Bogdan a ty?



Emma? :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz