sobota, 6 grudnia 2014

Opowieść Mariny cz.1

Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!
Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!
Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!

 Niczym echo, dudniły w mojej głowie słowa. Odbijały się od wszystkich zakamarków mojego umysłu by w końcu zapaść w nicość pamięci. Dlaczego znam odpowiedzi na wszystkie pytania świata, oprócz na swoje własne?
 Przekręciłam się niepewnie na drugi bok, chcąc wypędzić te słowa. Brzmiały dokładnie jak wypowiedź zapłakanej matki, chcącej ubłagać pomoc na żołnierzach... o sercach z kamienia. Moje wnętrzności kruszyły się, gdy słyszałam to mojej głowie. Czasem chciałabym bym głupia, bez uczuć. Może wtedy nie rozumiałabym istoty smutku... ani nie współczuła wszystkiemu co żyje.
 Nakryłam twarz płaszczem. Odnosiłam wrażenie, że taki czyn mi pomoże. Mylność... Nieprawda. Nic nie było w stanie pomóc... Głos wciąż odbijał się echem, raniąc skronie, raniąc uczucia i serce. Niczym chłosta... Bolało, piekło.
 I wtedy znów, gdy promienie słońca zaczęły przebijać się przez mgłę... ogrzewać moje odkryte stopy, poranione po długiej wędrówce... Wtedy znów myśl namalowała mi przed oczami krwawy obraz jakiejś wojny. Splamione szaty, podarte i powiewające na zimnym wietrze. Pole zasiane śmiercią, wznosiło plony. Sponiewierane zwłoki... Okrutne widoki... I przechadzająca się zwiewna postać, niezwykle smukła i dostojna, a jednak wzbudzająca odrazę... Ubrana w ciemnosiwą szatę, postrzępioną na końcach, piękną. Matowiała w oczach, rozpływała się mijając wściekłych walczących by znów zaistnieć nieco dalej. To był sen... Sen jak każdy... jednak po raz kolejny już go miałam. Znów inne wojska mierzą się ze sobą... znów inne życia kończą się na mych oczach... A jednak znów ta pani idzie, obserwuje i dogląda. Jakby chciała dociec, czy wszystko idzie zgodnie z jej planem. Czy idzie? Tak... Wszyscy giną, jednostką udaje się dotrwać do końca. Wtedy właśnie uznają się zwycięzcami, ale przegrali. Ona i ja... wiemy to. Ci którym udało się przeżyć, przegrali los. Są na krańcu przepaści, jeśli już z niej nie spadają...
 Ale ten sen, bo to sen, miał także swoją ciemniejszą stronę. Pani ubrana w szatę strachu i żalu, plenetrując ślepiami ciała... łypie i na mnie a wtedy dreszcz przeszywa moją duszę. Tnie na kawałki! Czuję ból, ból wszędzie, na każdym skrawku ciała... Lód tnie mnie... ogień pali. I wtedy właśnie...
- Nie!- zrywam się na równe nogi, cała spocona ze strachu. Otacza mnie mgła... i niepewność bo wiem... że to co widziałam działo się gdzieś na ziemi. Dlaczego... panuje zło?
 Oparłam się o drzewo. Jedno jedyne drzewo jakie rosło w mglistej sennicy. Westchnęłam ciężko. Sny w tym miejscu zawsze dotyczyły czegoś co dzieje się na ziemi i ma związek z osobą je śniącą... Tylko jaki związek ze mną mają wojny we wszystkich stron świata? Po nocnym koszmarze nie miałam siły myśleć. Po chwili uklękłam przy jeziorze i ochlapałam się wodą. Zimną wodą.
- Co szepcze w strumieniu, jaką odpowiedź, da mi opera ryb?- zanuciłam cicho w rytm szumiących moczarów. Odpowiedziały mi ciche poćwierkiwania snowików. Ptaki o wielobarwnym upierzeniu zasiadły na gałęziach drzewa, tuż nad moją głową. Ich melodyjny akompaniament, pozwolił mi porwać się pieśni szumiących burz.- Za jakie skarby, cierpią spławiki, które połyka się? Masz ci los. Problemów tyle mam... A rozwiązań szukać... trzeba. Chciałabym znów, małym dzieckiem być. Bezpieczeństwo ważna sprawa, ale szum fal... to... zbawienie...- moja dłoń bezwładnie opadła w taflę wody i plusnęła. Coś.. coś mnie zasmuciło, a nie byłam do końca pewna co. Snowiki z cichym gwizdem uciekły w kierunku swoich gniazd i zamilkły, pozostawiając mnie z szumem szuwarów. Niech moja mordęga się wreszcie skończy.
 Umyłam się. Ptaki wcale nie wróciły, a mi robiło się żal... wszystkiego i niczego na dobrą sprawę. Usiadłam pod rozłożystym dachem drzewa i przymknęłam oczy jeszcze na chwilę, by móc wypocząć. Jednak pierwsze co stanęło mi przed twarzą gdy to uczyniłam, to wlepiająca się we mnie pani w mrocznej szacie z krwistoczerwonymi oczami. Ocknęłam się momentalnie.
- Czy mogę wyjść?- szepnęłam. Nagle nie wiadomo skąd, jak już z resztą przez parę dni, odpowiedział mi głos niezwykle tajemniczy, odbijający się echem po całej sennicy.
- Nie.- krótka odpowiedź, ale jakże treściwa.
- Dlaczego?- kłosy trawy, falujące dotychczas zwolniły. Wydawało mi się przez chwilę, że słychać melodię walca... Dziwna kraina.
- Bo nie. Nie wrócisz tutaj i już nigdy nie będziesz bezpieczna, jeśli przekroczysz na powrót mglisty most.- dobiegło mnie znów. Niestety nieznany mi rozmówca miał rację. Nie mogłabym znów znaleźć się w sennicy, bo jej opuszczeniu.
- Ale ja bym chciała...- przerwano mi. Podmuch zimnego wiatru każący mi przestać mówić... typowe.
- Nie obchodzi mnie czego chcesz!- zagrzmiało, a mgła zrobiła się nie do zniesienia. Od paru dni usiłowałam zgłębić ten temat. Zauważyłam wiele rzeczy. Po pierwsze mój rozmówca strasznie irytował się na myśl o mojej chęci ucieczki. Po drugie, zawsze gdy się wściekał mgła robiła się tak gęsta, że aż się nią dusiłam. I tym razem tak było. Zakasłałam.
- Mnie obchodzi...- znów zadławiłam się mgłą, tkaną chyba na wzór dymu.- Wypuść mnie...- i... jeszcze jedno. Za każdym razem gdy się stawiałam... spowijał mnie... sen...
Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!
Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!
Do wszystkich, uratujcie moją córeczkę! Proszę, do wszystkich jednostek.. Ocalcie ją!


 I znów! To wracało z każdym snem, z każdą chwilą. Dlaczego znów zmuszono mnie do cierpienia?
 Otworzyłam zaspane oczy. Słońce... och, znów przespałam dzień. Nastała noc w mglistej sennicy. O tej porze ciężko było rozpoznać to miejsce. Dlaczego? Dym zupełnie opadał a powietrze stawało się przejrzyste. Wszystko też umilkło, a jasny księżyc oświetlał taflę jeziora. Wspaniały moment na ucieczkę... Nierealne.
 Jednak jakoś... jakoś.. jakoś muszę wpłynąć na swój własny los.
- Słuchaj no!- zawołałam, zaraz po tym gdy podniosłam się z zimnej już ziemi. Usłyszałam ciche mruknięcie w odpowiedzi. Wystarczyło bym mogła mówić dalej.- Nie mam zamiaru ciągle być przez ciebie tłamszona. Weszłam tutaj sama i również sama opuszczę mglistą sennicę. Słyszysz? Wyjdę stąd!- huk. Nagły huk i coś niczym ostrze kosy, śmignęło... po czym znów leżałam na ziemi.
- Dobra. Mam znacznie lepszy pomysł.- usłyszałam. Stukanie... kopyta stąpające po skostniałej posadzce. Dokładnie cztery. Centaur? A może jakieś inne, dolne do głosu zwierzę?- Też chcę uciec, pomożesz mi.- nakazał. Podniosłam wzrok. 
 Dwie pary długich, smukłych nóg zakończonych kopytami z miękkimi, białymi szczotkami pęcinowymi. Srebrzyste podkowy. Długa do ziemi, śnieżnobiała grzywa... i pierzaste, błękitnoszare skrzydła.
- Jesteś... pegazem?- zapytałam cicho. Zwierzę zarzuciło łbem jakby zniecierpliwione.
- Zgadza się. A ty jesteś moją przepustką do wolności.- odparł sucho i zimno. Potem już na mnie nie patrzył. Rzucił mi jakaś złocistą linę, którą obwiązał sobie szyję. Chciał żebym go... wyprowadziła? Wstałam, jednak strach mnie obleciał, że znów wyląduję na plecach. Nic się nie stało. Pegaz stał spokojnie.
- Co mam zrobić? Jeśli spełnię twoją zachciankę... wrócę do normalnego świata?- wolałam się upewnić, czy moje domysły były słuszne.
- Ponad wszystkie swoje siły i wbrew oporowi krainy masz mnie stąd wyprowadzić.- zagrzmiało zwierzę tym samym głosem, który powstrzymywał mnie przed ucieczką. To był ten koń? To ciągle był on?
 Tak czy tak, wiedziałam wszystko. Że pole magiczne więzi pegaza w swoich objęciach, w mglistej sennicy i tylko osoba wewnątrz może mu pomóc. Miałam też pojęcie o tym, że moja siła jest wystarczająca do tego zadania. Chwyciłam złocistą linę i pociągnęłam.
 Stworzenie zarzuciło łbem niezadowolone, mruknęło coś w lotnym języku, który mogłabym rozszyfrować, jednak wolałam tego nie robić. Zbliżyłam się do wyjścia, przekroczyłam jego próg z łatwością. Potem pociągnęłam za sobą pegaza, znajdując się już na mglistym moście.
 Droga do świata z którego pochodzę... była mroczna, ciemna i pusta. Nie było tam nic, poza głuchą posadzką i próżnią otaczającą to wszystko z każdej strony. 
 Skrzydlaty koń postąpił na przód i nagle, drobny błysk przesmyknął się po jego grzywie... po czym zwierzę zarżało i stanęło dokładnie tuż za mną. Miałam ochotę wyciągnąć dłoń i je pogłaskać... jednak spodziewałam się reakcji, znałam ją.
 I nadeszła chwila w której zaklęcie pękło. Przekroczenie granicy kosztowało pegaza wiele cierpienia. Nagle niczym grom uderzyła w jego ciało jakaś wyjątkowo silna błyskawica, paląc i chłostając piękne futro, skórę stworzenia. A ten, dostojny i piękny znosił to z zaciśniętymi zębami, uszami położonymi po sobie, bez jęku.
 Złota lina uchroniła mnie przed działaniem zaklęcia atakującego... więc gdy skończyła się ta straszna mordęga, po długim czasie ruszyliśmy mglistym mostem dalej. Tam, po wyjściu na świeże powietrze... Pegaz padł na ziemię, jakby złamały się pod nim wszystkie nogi. Ruchem tym wyrwał mi z rąk też linę... Jego łeb leżał u mych stóp, a chrapy unosiły się ciężko. Uklękłam.
- Dziękuję, że dałeś mi wyjść. Wiem, że wszystko cię boli... I że pragniesz pomocy. Oferuję ci ją więc.- powiedziałam do niego. Skrzydlaty koń spojrzał na mnie czujnym, błękitnym okiem. Parsknął.
- Jesteś interesująca...- powiedział zmęczonym głosem. Chwilę oboje milczeliśmy, obserwując coraz to równiejszy ruch klatki piersiowej zwierzęcia. W końcu to on znów przemówił.- Będę miał na uwadze twoją wszechwiedzę, gdy znów cię kiedyś spotkam.- zamaszyście wstał, niemalże bez żadnego problemu. Mocno naruszył powietrze, machnięciem swoich skrzydeł, które ułożył wzdłuż ciała. Postąpił na przód, w cichy las. A po paru krokach się odwrócił.- Tymczasem żegnam.- powiedział, po czym ruszył przed siebie galopem. Tak prędko ukrył się pomiędzy drzewami, że nie zdążyłam się zorientować, iż zniknął.
 Rozejrzałam się. Od razu wiedziałam gdzie jestem. W końcu... jakimś cudem posiadłam wszelką wiedzę. Był to jeden z lasów Lagii Antas, na skraju polany.

Ktoś chce dokończyć? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz