sobota, 29 listopada 2014

Opowieść Maximusa cz.6

Ledwo doszedłem do tego zamku. Wszedłem do środka. Było pięknie. Mogłem się poczuć jak szlacheckie zwierze kiedy...
-WILK!-krzyknęła jakaś dama. Jeden rycerz zaczął mnie gonić. Ja nie mogłem uciekać przez tą łapę więc rycerz łatwo mnie złapał. Podniósł mnie i się na mnie popatrzył. Od razu zrobiłem szczenięcą minkę.
-Ooo...Nie mam serca cię wyrzucać-powiedział ciepło człowiek z wąsem.
Zaczął gdzieś mnie nieść. Zaniósł mnie do jakiejś piwnicy.
-O...coś ci się stało w łapę?-spytał. Położył mnie koło jakieś klatki. Wstał i z półki wziął jakąś białą skórę?
-Daj opatrzymy-uśmiechnął się i obwiązał mi tym łapę-dobra wieczorem po ciebie przyjdę, a teraz idę dalej czuwać w mieście-powiedział i poszedł.
Spojrzałem na łapę. Hmm...Chyba to najmilszy człowiek jakiego kiedykolwiek spotkałem. Zacząłem się rozglądać.
-MAX!-krzyknął jakiś głos. Hmm gdzieś już chyba słyszałem ten głos-Tutaj-spojrzałem na klatkę. W środku siedziała Vent.
-VENT!-krzyknąłem-znalazłem cię...


Vent cieszysz się ? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz