niedziela, 30 listopada 2014

Opowieść Vent d'automne cz.6

-Co ty tu robisz?-zapytałam.
-Przyszedłem po ciebie.
-Przecież to niebezpieczne.
-Podziękujesz mi później.
 Zamilkłam na chwilę.Heh... Co za ironia.  Kiedyś powiedziałam mu dokładnie to samo.
 Nie  mogłam  już być na niego zła.
Chce mi pomóc. Wilk  po kilku próbach uwolnił mnie z klatki. Skinęłam do niego głową i uśmiechnęłam się. Wokół widac było tylko ciemność . Obijając się o różne przedmioty , z  trudem doczłapaliśmy się do drzwi. Zauważyłam jakąś białą skórę na jego łapie. Zapytałam:
-Co to jest?
-Jeden z ludzi mi pomógł.
-Poważnie?
Zaczęłam się zastanawiać. Może nie wszyscy ludzie są tacy źli...
Może poprostu nigdy nie trafiłam na takiego , z którym Maximus miał doczynienia .
Czy moje mniemanie o tej rasie ma jaką kolwiek szansę się zmienić?
Przez szparę w drzwiach przyglądałam się zachowaniu zamieszkałych w królestwie.
Nie potrafiłam do końca tego wszystkiego zrozmieć. Ludzi , którzy w jakiś sposób okazywali sobie sympatię , czy pomagali było naprawdę niewiele. Może i niewielka ilość , ale zawsze.
Ciekawe jak to jest otrzymać pomoc od człowieka. Skończyłam się zastanawiać.
 Odwróciłam się w stronę Maximusa.
Zapytałam:
-Masz jakiś plan?
-...


Maxsiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz