sobota, 15 listopada 2014

Opowieść Snowglow cz 3.

 Ukryłam się wśród wysokich, powiewających na wietrze drzew. Świst kul wystrzelanych ze strzelb, odbijał się zniekształconym echem po całym lesie. W końcu, był tak niewyraźny i oddalony, że zatrzymałam się. Zdyszana nieco, spocona przez ilość zimowego futra, spuściłam łeb do ziemi i zrobiłam parę głębokich oddechów. Potem zastrzygłam uszami. Zupełnie nikt nie podążał za mną, zupełnie nikt. Ach przekleństwem są myśliwi w tych lasach. Z jakiej racji uważają, że mogą zabierać nam pożywienie i życie, gdy tylko staniemy im na drodze? Istoty nie potrafiące wyhodować sobie własnego futra, korzystają tylko ze zwierzęcej skóry. Odrażające.
 W pewnym momencie, gdy to wiatr znów zawył złowrogo, wysoko nade mną, poczułam narastający niepokój o własne życie. Strzały ucichły... Wycia zwierząt zabijanych ludzką ręką.. Ujadanie psów. Otaczało mnie przerzedzone powietrze. Mokre plamy po śniegu, przelewały mi się pod łapami. Zwiesiłam łeb, obserwując wszystko co mnie otaczało. Poczułam też zapach suszy... Kurzu, pyłu czy dymu. Moja sierść mimowolnie się najeżyła. Posunęłam na przód jedną, miękką łapę. Bezszelestnie dotarłam do trzech, wysokich, rosnących bardzo blisko siebie drzew. Z ich kierunku, dobiegał mnie drażniący nozdrza zapach... Miałam ochotę kichnąć, lecz wiedziałam że jeśli raz sobie na to pozwolę, nie będę mogła już przestać.
 Mój łeb wychylił się na drugą stronę granicy tych trzech drzew. To co zobaczyłam.. były to jedynie kolejne rośliny w oddali, monotonny krajobraz. Dodatkowo jednak rozpościerała się tam mgła. Wszystko to razem wzięte... było tak przerażająco nienaturalne, że wzdrygnęłam się. A gdy za mną rozległ się kolejny, niespodziewany i niesamowicie głośny strzał, bez chwili zawahania dałam mocnego, prężnego susa w zamglone zarośla. I to był błąd śnieżnej pantery, imieniem Snowglow...
 Będąc już nad barierą mgły, usłyszałam topiąc się w niej ten dźwięk... Chlupot płynącego, porywistego potoku. Moje źrenice zmniejszyły się z przerażenia, a puszysty ogon jako pierwszy, skosztował chłodu wody... Potężny plusk powitał mnie... a moje kocie ciało zostało momentalnie porwane przez nurt. Uderzyłam z niesamowitą siłą o dno, aż zakręciło mi się w głowie. Dodatkowo to stało się tak prędko, że nie zdążyłam nabrać powietrza. Zamachałam bezwładnie łapami, mokra, pozbawiona tlenu. Usiłowałam wydostać swoje nozdrza na powierzchnię. Widziałam ciemności odmętów... refleksje światła na niespokojnej powierzchni strumienia.
 Nabrałam powietrza tak, jakby było na wagę złota. Ochlapałam pochylone ku mnie gałęzie obcych drzew, gdy wierzgałam jeszcze chwilę, usiłując zacząć płynąć jednak... Zaraz potem mój pysk znów znalazł się pod wodą. Nie potrafię pływać! Gdyby było tylko coś, co mogłoby mi pomóc! Życie jest zbyt krótkie, ażeby umierać wiosną! W pewnym momencie, niemrawo zerkając na wszystko to, co działo się na dnie, nie mając już sił walczyć... dzierżąc w ustach ostatni tlen, jaki był mi pisany, ujrzałam zbliżającą się mieliznę, oraz dwa, ogromne kamienie wystające z wody dużo w górę... Miałam nadzieję, gdyż nie zdolności, by wpaść na głaz i móc wynurzyć się na brzeg.
 Szczęście być może nie pisane jest kotom, jednakże żeby los chciał zgotować mi śmierć w tak żałosny sposób... Nurt ciągnął mnie wprost na jeden z głazów, bardziej śliski i niebezpieczny. Gdy moje ciało, z wielką mocą uderzyło w niego, postanowiłam w jakiś sposób, za pomocą pazurów, utrzymać się jednakże... Woda okazała się być o wiele silniejsza niż mi się wydawało... Warknęłam niezrozumiale, gdy oderwała mnie od skały i pociągnęła ze sobą. Wirowałam z nosem nad powierzchnią strumienia. Nie czułam wrogości śmierci. Czułam jedynie ogromne zażenowanie i strach o to, że znów tak potwornie się rozczaruję.
 Nieustanny szum, który doprawdy irytował umierającą panterę okrutnie, nagle przerodził się w inny szum... Chlupot... W złowrogi ryk... Wodospadu... Jakie to przewidywalne.. Dlaczego każdy strumień, tak prymitywnie, zawsze kończy się wodospadem... a każda nierozważna decyzja śmiercią?
 Spadłam, bez krzyku, paniki... Tak po prostu. A nóż ktoś znajdzie moje sponiewierane, mokre ciało?

Ps. Snowglow żyje

Mam pytanie, kto chce dokończy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz