sobota, 15 listopada 2014

Opowieść Vent d'automne cz.3

Tego ranka poszłam zapolować. Węszyłam , szukałam i trafiłam na ślad ….woła. Eh … Od tego się wszystko zaczęło. Przez jednego , głupiego woła. Szłam jego tropem przez pewien czas, wokół otaczały mnie pełne zielonych liści , wysokie drzewa i ślady krwi. Kiedy je zobaczyłam zrozumiałam ,że to właśnie tu dokonała się zbrodnia ludzi. Okropne...
Wtem zobaczyłam wielkiego, tłustego woła. Zwierzę wyglądało naprawdę smakowicie. Postanowiłam zaatakować go z zaskoczenia . Schowałam się w zaroślach i przechodząc przez nie podchodziłam coraz bliżej do celu. Kiedy zwierzę odwróciło uwagę , agresywnie rzuciłam się na nie. Ofiara przez pewien czas stawiała opór,. Muszę przyznać , że to naprawdę silne zwierzę.. W końcu jednak udało mi się upolować tego upartego bydlaka. Padł na ziemię , bym wreszcie mogła skosztować przysmaku. Podczas zajadania się przysmakiem zrozumiałam ,że wół był dla mnie stanowczo za duży. Kiedy już się najadłam , zostało jeszcze trochę mięsa. Wtedy przypomniałam sobie o kuśtykającym Maximusie... na pewno przymiera głodem , a ja mam mięsa aż nadmiar. Nieświeże jedzenie to nie dobre jedzenie. Pomyślałam sobie , że raczej nikomu nie stanie się krzywda , jeśli dam mu kawałek woła.
Przywlekłam zdobycz pod jego legowisko i niezauważona opuściłam to miejsce. Z oddali usłyszałam krzyk :
-Dziękuję!!!
Spojrzałam za siebie przez chwilę ,po czym ruszyłam dalej.
Szłam tak lasem , gdy nagle zobaczyłam....


Kogo? Kto dopisze ? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz