niedziela, 16 listopada 2014

Opowieść Vent d'automne cz 4.

Szłam jeszcze pewien czas w stronę swojego legowiska. Po chwili się zatrzymałam. Przypomniałam sobie , o tej wrednej panterze , która była gotowa mnie zabić za rzekomo „jej żarcie”. Co za dziwne stworzenie. I wtedy coś mnie tknęło. Maximus dostał ode mnie część tej zdobyczy a wściekła „samica alfa” byłaby w stanie zaatakować go z tego powodu. Niby nic , przecież wilk rycerz dałby sobie z takim drapieżcą radę. Ale... Maximus ma przestrzeloną łapę. Nie chcę , żeby ta bezwzględna pantera zrobiła coś głupiego z tak błahego powodu. Postanowiłam zawrócić i wszystko wyjaśnić. Biegłam i biegłam i nagle... TRZASK! Usłyszałam odgłos strzelb , co za ironia. Chcesz komuś pomóc , a tu takie niespodzianki. Schowałam się w zaroślach.Myślałam ,że to znowu ci grubi nas atakują , a tu proszę . Liczna załoga umięśnionych mężczyzn , wśród nich Jeden ubrany bardzo dostojnie , a tuż obok niego  mała dziewczynka. Słyszałam jak ten dostojniś mówił:
-Tego możemy?
A dziewczynka odpowiadała:
-Możemy.
Wtedy panowie zabijali zwierzę .  Czynność była powtarzana kilka razy.Okropne. A ja to wszystko widziałam... Próbowałam niespostrzeżenie się wycofać , gdy bezmyślnie nadepnęłam na suchą gałąź.Po chwili już wszyscy mężczyźni odwrócili się w moją stronę. Próbowałam uciec . Biegłam najszybciej jak mogłam próbując się ukryć.Niestety umięśnieni mężczyźni byli zdecydowanie szybsi od polujących na nas dotychczas grubasów. Parę razy strzelali w moją stronę.. Ja starałam się uniknąć wszystkich , już prawie byłam pewna , że zdołam uciec, gdy nagle poczułam ból . Okropny ból i szczypanie . Miałam przestrzelone lewe ucho i obie tylne łapy. Gwałtownie upadłam na ziemię.Nie mogłam się ruszyć .Pomimo starań wszystko na marne.
Po chwili niewyraźnie usłyszałam głos :
-Tego można?
-Nie.Tego zabieramy ze sobą.


Ktoś coś? Jakieś pomysły co dalej ? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz